poniedziałek, 17 listopada 2008

Blokowa Ballada

Miałam miłego sąsiada – jak to zwykle w bloku bywa.
Naśladował Don Juana – z faktu tego, żona nieszczęśliwa.
Bezrobotny, jego zawód, wolny w dzień do dyspozycji
/żona dobrze zarabiała jako oficer w Milicji/
Naprzeciwko miał sąsiadkę, wielce urodziwą Walę.
Zamiast w domu, u niej bywał – były bibki i bale.
Mieszańcom bloku tłumaczył, że ją uczy gotowania ..a
Żona kochając, cierpiała, mimo, że był kawał drania.

„Przyszła kryska na Matyska – skończyło się flirtowanie.
Walę nagle śmierć zabrała..próżne żale i wzychanie.
W tym miłosnym opętaniu sąsiad skraca swoje życie,
Cóż mu żona pokrzywdzona – uciekł od niej skrycie.
Ona złością zaślepiona ‘na golasa’ w trumnie chowa,
Na nic ludzkie tłumaczenie i rodziny gorzkie słowa.

Lecz sumienie spać nie daje, szybko karze grób otworzyć,
Postanawia ubrać męża – swój gniew, dumę upokorzyć.
Otwierają z przerażeniem, a tu z trumny zamiast ciała,
Wylatuje do rąk wdowy zapisana kartka mała:
‘Żono! Nie znałaś miłości, co po śmierci w sercu gości.
Uciekłem ci z grobu dalej – jestem u kochanej Wali!”

Brak komentarzy: