Byli, żyli we dwoje – kobieta i mężczyzna.
Głowy ich pokrywała intensywna siwizna.
Podeszli wiekiem, życiem znużeni –
Wszak już dożyli późnej jesieni.
Lekarstw bez liku mieli na półkach,
Źle funkcjonowała mózgu kopułka.
Był dach nad głową, godziwa emerytura,
Mimo to na twarzach zawsze gniewu chmura.
On patrzył na nią – jak się zestarzała!
Gdzie się podziała uroda wspaniała?
Ona też zerkała, gdzie znikł ten młodzieniec,
Któremu z miłością darowałam wieniec?
Stali się dla siebie niemili, zgryźliwi
Tak z dnia na dzień bardziej nieszczęśliwi.
W końcu nie spostrzegły biedne te istoty
Śmierci, ktora przyszła, by zakończyć ich kłopoty!
2008©kasia turajczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz